Rząd powoli znosi restrykcje. Mam nadzieję, że w Polsce uda się podliczyć wszystkie koszty takich działań, a partie polityczne podsumują ten okres i nie popełnią tych samych błędów przy podobnej okazji. Przez rok było dość monotematycznie, teraz może nas jeszcze czekać dyskusja o szczepieniach, jednak zapowiadany brak przymusu bezpośredniego w tej kwestii sprawi, że raczej debata nie będzie zbyt intensywna.
Niedawna przeszłość będzie mieć też wpływ na wynik wyborów. W przypadku Konfederacji dostrzegam dwa typy osób, które mogą przesądzić o wyniku tej formacji już za dwa lata. Najpierw wspomnę o ludziach, którzy obawiali się koronawirusa na tyle, że uznali przynajmniej część obostrzeń za coś potrzebnego. Duża część z nich, która kiedyś głosowała na Konfederację, jest zniesmaczona jej działaniami przez ostatnie kilkanaście miesięcy. Wcale to jednak nie oznacza, że żaden człowiek z takim nastawieniem nie odda na polityków Konfederacji głosu. Po pierwsze dla takiej osoby to pryncypia mające wpływ na codzienne życie mogą przesądzić, że nie będzie miał na kogo innego zagłosować, a po drugie – ktoś taki może zakładać, że identyczna sytuacja już się nie zdarzy. Przy innych okolicznościach niewykluczone jest inne zachowanie posłów Konfederacji. Drugi typ osób, które mogą przesądzić o najbliższych wyborach to ci, którzy wiele stracili przez zamykanie biznesów czy ograniczenia w służbie zdrowia. Nawet jeżeli ktoś taki nie interesował się przez lata polityką, to teraz został do tego „zmuszony”, a może się okazać, że zostanie już z tym zainteresowaniem na stałe. Do dużej grupy zmobilizowanych od lat narodowców czy pamiętających wiele porażek sympatyków posła Janusza Korwin-Mikkiego (lub innych działaczy o ugruntowanych poglądach) dołączyli i jeszcze dołączą takie osoby, których zaangażowanie nie będzie chwilowe. Mogą to być nawet ci, którzy nie widzieli osobiście posłów Konfederacji obecnych w czasie interwencji policji ze względu na restrykcje czy ci, którzy nie szli w marszach rozwiązywanych przez policję pod zarzutem nielegalnego zgromadzania się. Skupiając się na tym aspekcie, można domniemywać, że dynamika wzrostu liczby wyborców nie jest w związku z tym tematem wykluczona.
Co jeszcze przyniósł nam ostatni rok? Dość duża zmiana nastąpiła niewątpliwie w publicznej działalności prezesa JKM, ongiś odbywający długie trasy po Polsce z obstawionymi tłumnie spotkaniami – teraz, a przede wszystkim przez większość ostatniego roku, stracił tak istotny kontakt z wyborcami. Kolejną dużą zmianą było trwałe usunięcie bardzo popularnej strony lidera Konfederacji z Facebooka. Była ona zweryfikowana przez włodarzy tej platformy, a i tak polski parlamentarzysta stracił dostęp do ponad 800 tysięcy obserwujących. Takiej liczby nie osiągnęli do dziś nawet prezydenci Duda czy Trzaskowski, którzy w ostatnim głosowaniu wyborczym dostali przeszło 10 mln głosów. Obie te zmiany sumarycznie były stratą dla Konfederacji. Po pierwsze – liderzy nowej partii mający sporo mniejszy dostęp do telewizji niż politycy PO czy PiS stracili w dużej mierze szansę na tłumaczenie w spotkaniach twarzą w twarz swojej strategii wyborcom. Po drugie strona JKM na Facebooku dawała ważną organizacyjnie możliwość mobilizowania sympatyków do zbiórki podpisów czy działania w innych planowanych akcjach.
Samo to, że w niedawnej przeszłości tylko JKM stracił stronę na Facebooku, też może mieć wpływ na przyszłość Konfederacji. Po pierwsze, na tej platformie dalej są inni liderzy partii KORWiN, a zatem pojawiła się większa szansa na to, żeby po tylu latach pojawił się polityk, który na stałe będzie drugą postacią w ugrupowaniu. A to może doprowadzić go do tego, że zostanie kiedyś pierwszym prezesem całej partii KORWiN. Brak spotkań z wyborcami tylko pogłębił ten proces. Zdaje się, że o tym, kto może zostać takim następcą, od dawna w szerszych kręgach w Polsce nie debatowano. Przyczynkiem do takiej dyskusji, oprócz wyżej wspomnianych zagadnień, może być kilka wydarzeń dotyczących głównych polityków partii KORWiN.
Młodzi dla Wolności z pomocą pewnej strony wygenerowali sobie tzw. „kręgi”, a więc listę osób, z którymi najczęściej wchodzą w interakcję na Twitterze. Na listach takich kręgów młodzieżówki partii KORWiN pojawił się prezes JKM, lecz dopiero w drugim kręgu, podczas gdy doktor Sławomir Mentzen był w pierwszym. Istotne jest to, że MdW podało to do publicznej informacji nie negując tego. A propos Twittera, właśnie na nim poseł Artur E. Dziambor jako jedyny polityk Konfederacji znalazł się w ostatnim (stworzonym w I połowie maja) zestawieniu polityków najbardziej angażujących użytkowników (wg Polityka w Sieci), ponadto, na Facebooku (wg tego samego źródła) był najbardziej popularnym posłem na Facebooku z Pomorza, sporo przed parlamentarzystami takimi jak Nowacka, Senyszyn czy Piotr Müller, który jest rzecznikiem prasowym rządu. Również inne postaci (jak chociażby Dobromir Sośnierz) będą mieć jeszcze okazję na zyskanie aprobaty. Wydaje się, że proces zdywersyfikowania uwagi sympatyków przez ostatni rok znacznie się nasilił.
Obecnie, po tym czasie, gdy bardzo duża liczba dziennikarzy zajmowała się kwestią koronawirusa, w debacie publicznej pojawiły się dwa tematy dotyczące Unii Europejskiej, a temat tej instytucji to coś, co od dawien dawna łączyło i łączy wszystkie trzy ugrupowania. Wyrok TSUE ws. kopalni w Turowie to temat, o którego specyfice prezes Ruchu Narodowego może wiedzieć więcej ze względu na to, że są to jego rodzinne rejony. Z kolei sam poseł Krzysztof Bosak tematami energetycznymi zajmuje się od dawna, m. in. podejmując kwestię tzw. Zielonego Ładu. Drugim zagadnieniem jest głosowanie nad środkami własnymi UE, a to okazja do dyskusji nt. kompetencji tej instytucji. Sam Bosak 4 maja (gdy nad tym głosowano) był bardzo aktywny na Twitterze, a temat ten był poruszany przez wszystkie formacje wchodzące w skład Konfederacji. Jednak to znowu coś, co w dużej mierze było robione na Twitterze, który obok Facebooka i YouTube’a jest głównym miejscem kontaktu polityków Konfederacji z wyborcami, mimo, że co jakiś czas dochodzą sygnały o blokadach tamże. Zatem błędem Konfederacji może być to, że mimo różnego rodzaju ograniczeń, które spotykają polityków z Polski i zagranicy, jej liderzy nie budują innych kanałów komunikacji z wyborcami. Do rozważenia może być zachowanie Rona Paula, który po swoich przejściach w dn. 6 maja otworzył jednostronny kanał z wpisami na Telegramie. W tym samym miejscu, w którym niedawno w styczniu było zarejestrowanych pół miliarda użytkowników, już od kilku lat swój kanał ma hiszpańska partia Vox, gdzie gromadzi niemal 55 tysięcy subskrybentów. Są też inne opcje, które w razie większej liczby wykluczeń z dużych zagranicznych platform mogą okazać się dużym oparciem w czasie kampanii wyborczej.
Kolejny temat, o którym dużo mniej się mówiło przez ostatni rok, to imigracja. To zagadnienie poruszył w komentarzu do ogłoszonych przez PiS propozycji w tzw. Polskim Ładzie Rafał Ziemkiewicz czy prezes MW Ziemowit Przebitkowki, który niedawno wrzucił zdjęcie wpisu Igora Isajewa z bulwersująco przerobionym godłem Polski. Czy którakolwiek z partii Konfederacji weźmie na sztandary sprawy imigracyjne? Może Korona wypromuje się na tym temacie? Ciężko powiedzieć, jak będzie rezonowało ugrupowanie z jednym posłem, który nota bene, jeżeli za niecałe dwa tygodnie zwycięży w uzupełniających wyborach na prezydenta Rzeszowa i zrzeknie się mandatu, doprowadzi do przewagi Ruchu Narodowego nad partią KORWiN pod względem liczby posłów w Sejmie.
W najbliższym czasie wątpię, żeby wiele zmieniło się w Konfederacji, tym bardziej, że do wyborów jeszcze daleko. Jednak procesy, które już trwają albo niebawem się rozpoczną, będą mieć olbrzymi wpływ na to, co będzie się działo za dwa, pięć czy dziesięć lat na polskiej scenie politycznej. To, jak kiedyś wyglądała kampania Konfederacji do Senatu, skutkuje tym, że w dyskusji o Rzeczniku Praw Obywatelskich często się ją pomija. Brak przedstawicieli w Parlamencie Europejskim sprawia, że kontakty owocujące w wymianę doświadczeń z zagranicznymi postaciami życia publicznego są mniejsze, niż mogłyby być. Jednak kluczową w kwestii reelekcji posłów Konfederacji wydaje się być kwestia tego, czy obecna formuła wspólnej partii technicznej zostanie utrzymana.