Niedawno skończyła się majówka, tak długa dzięki ustawowo wolnemu od pracy ze względów historycznych dniu 3 maja. W tym roku – z udziałem m. in. kilku prezydentów państw środkowoeuropejskich – obchodzono 230. rocznicę uchwalenia pierwszej polskiej konstytucji. Tymczasem minęły prawie niezauważone (nawet biorąc poprawkę na obecną nadzwyczajną sytuację) o wiele bardziej okrągłe – bo setne – rocznice kilku wydarzeń związanych z odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Stulecie samego 11 listopada obchodzono w 2018 roku bardzo hucznie. Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, że odzyskanie niepodległości nie dokonało się w ciągu jednego dnia, ale było wielomiesięcznym, a nawet wieloletnim procesem. Zresztą już same spory o datę powrotu na mapę niezależnego państwa polskiego wskazują na to, jak wiele wydarzeń do zaistnienia tego faktu doprowadziło. Pewnego rodzaju klamrą zamykającą okres kształtowania się wolnej Rzeczypospolitej były wydarzenia z roku 1921: uchwalenie konstytucji (17 marca), zawarcie traktatu ryskiego (18 marca) oraz plebiscyt (20 marca) i III powstanie (2/3 maja – 5 lipca ) na Górnym Śląsku.
Zacznijmy od sprawy Śląska. Po porażce Niemiec w Wielkiej Wojnie pierwotnie przewidywano, że niezwykle istotny gospodarczo Górny Śląsk zostanie przyznany Polsce. Wobec braku zgody Niemiec na utratę tego regionu zwycięskie mocarstwa ustaliły w Wersalu, że zostanie przeprowadzony plebiscyt nadzorowany przez angielsko-francusko-włoską komisję międzysojuszniczą przy obecności wojsk tych państw. O przynależności Górnego Śląska miało zatem zadecydować demokratyczne głosowanie, choć jednocześnie postanowiono, że po przeprowadzeniu plebiscytu to międzysojusznicza komisja w oparciu o wyniki ustali linię podziału regionu.
W trakcie przygotowań do plebiscytu, w związku z nasilającym się terrorem niemieckim, w tym atakami na polskie komitety plebiscytowe (z udziałem lub przy bezczynności niemieckiej policji pn. Sipo), wybuchło II powstanie śląskie. Trwało ono od 18/19 do 25 sierpnia 1920 roku. Po sukcesach Polaków komisja międzysojusznicza zezwoliła na utworzenie polsko-niemieckiej policji plebiscytowej (Apo), jednocześnie likwidując niemiecką Sipo. Wprowadzono także m. in. dwujęzyczność w urzędach i nauczanie w języku polskim w szkołach. Po II powstaniu komisja opracowała i ogłosiła zasady przeprowadzenia plebiscytu. Z inicjatywy strony polskiej dopuszczono do głosowania osoby urodzone na Górnym Śląsku, które mieszkały poza nim. Miało to zwiększyć szanse na wygraną opcji polskiej, gdyż taka zmiana umożliwiła wzięcie udziału w głosowaniu Polakom pracującym w Zagłębiu Ruhry.
Kampania plebiscytowa została przeprowadzona w warunkach dominacji Niemców. Dotychczasowi zaborcy wykorzystywali nie tylko przemoc fizyczną, ale też starali się zdyskontować przewagę ekonomiczną. W wielu zakładach przemysłowych należących do Niemców zwalniano przychylnie nastawionych polskiej sprawie pracowników. Jednocześnie wskazywano, że Rzeczpospolita jest państwem niestabilnym i jej niepodległy byt może już wkrótce się skończyć. Zresztą w 1920 roku o mało do tego nie doszło.
Aby zachęcić ludność Górnego Śląska do opowiedzenia się za przyłączeniem do Polski podjęto szereg działań polityczno-prawnych. 15 lipca 1920 roku Sejm uchwalił ustawę konstytucyjną o statucie organicznym województwa śląskiego przyznającą mu szeroką autonomię. Po zakończeniu walk w wojnie polsko-bolszewickiej przyspieszono też prace nad konstytucją Rzeczypospolitej. Ówcześni rządzący zamierzali przekonać Ślązaków, że głosując za Polską, opowiadają się za państwem o trwałych granicach i ustroju.
W tamtym czasie wśród sił dominujących na polskiej scenie politycznej panował republikański i demokratyczny konsens. Postawy odmienne reprezentowali jedynie niektórzy konserwatyści, ale ich środowisko straciło na znaczeniu, gdyż wcześniej jego reprezentanci często blisko współpracowali z zaborcami. Jednak nawet wśród nich dominowało stanowisko, że należy się wpisać w nowy paradygmat (przykładem może być Michał Bobrzyński, który firmował jeden z projektów konstytucji). Do Sejmu Ustawodawczego wpłynęło kilka projektów ustawy zasadniczej. We wszystkich przyjmowano jednak zasadę suwerenności narodu jako ogółu obywateli i zasadę republikańskiej formy rządów. Głównymi punktami sporu była kwestia dwuizbowości parlamentu, uprawnień Kościoła katolickiego, zakresu praw obywatelskich, praw mniejszości narodowych oraz sposobu wyboru oraz uprawnień prezydenta.
Ostatecznie, w przededniu plebiscytu śląskiego, uchwalono konstytucję wzorowaną na francuskim modelu ustrojowym. Przyjęcie ustawy zasadniczej poprzedzało zawarcie kompromisu, na mocy którego mający przewagę przedstawiciele prawicy zrezygnowali z forsowania postanowień, według których prezydent musiał być Polakiem i katolikiem. Ustalono, że wyznanie rzymskokatolickie będzie zajmować co prawda naczelne stanowisko, ale wśród równouprawnionych wyznań. Wprowadzono Senat, ale poza wyższym cenzusem wieku sposób jego wyłaniania niewiele różnił się od tego, który miał zastosowanie przy elekcji Sejmu. Ponadto przepisy dotyczące uprawnień izby wyższej sformułowano w niejasny sposób (jak to często bywa przy kompromisach) i dopiero na skutek późniejszej praktyki stosowania konstytucji rola Senatu uległa wzmocnieniu. Można powiedzieć, że sukcesem prawicy było samo ustanowienie Senatu. W istocie pod względem składu partyjnego stał się jednak Sejmem w miniaturze, choć można dostrzec niewielki przechył „na prawo”, wynikający głównie ze wspomnianego wyższego cenzusu wieku. Senat został jednak wprowadzony tylko „na próbę”. Sejm II kadencji mógł (bez udziału Senatu), dokonać rewizji konstytucji, a więc m. in. określić, czy izba wyższa ma nadal istnieć.
W konstytucji przyjęto trójpodział władz, przyznając jednak władzy ustawodawczej znaczącą przewagę nad wykonawczą. Sejm uchwalał ustawy i to przed nim politycznie odpowiadała Rada Ministrów. Składał się z 444 posłów. Był wybierany, podobnie jak Senat, na pięcioletnią kadencję w głosowaniu pięcioprzymiotnikowym.
Ciekawie prezentowała się właśnie rola Senatu. Przyjrzyjmy się jej bliżej, gdyż to właśnie istnienie izby wyższej było głównym punktem spornym w toku prac konstytucyjnych. 111-osobowy Senat rozpatrywał projekty ustaw uchwalonych przez Sejm. Sam nie miał inicjatywy ustawodawczej. Izbie wyższej przysługiwało prawo do zaproponowania poprawek bądź odrzucenia projektu ustawy uchwalonego przez Sejm. Jednakże ustanowiono wyłącznie procedurę działania w sytuacji zaproponowania poprawek. W przypadku odrzucenia projektu nie przewidziano trybu dalszego postępowania. Po sporach, w późniejszej praktyce przyjęto, że w razie odrzucenia projektu przez Senat postępowanie ustawodawcze ulegało zakończeniu (a więc projekt trafiał do kosza). Drugą kwestią sporną był przebieg postępowania sejmowego w sprawie senackich poprawek. Przepis wskazywał, że ich uchwalenie przez Sejm wymaga zwykłej większości głosów, a odrzucenie – większości 11/20 głosujących. W związku z tym miały miejsce sytuacje, gdy Sejm senackich propozycji ani nie przyjmował, ani nie odrzucał, co również prowadziło do zakończenia prac ustawodawczych. Tak więc, choć początkowo mogło się wydawać, że rola izby wyższej w procesie ustawodawczym będzie niewielka to interpretacja przepisów stosowana w praktyce wzmocniła jej pozycję ustrojową. Jednakże nie można przeceniać roli Senatu, biorąc pod uwagę fakt, że pod względem składu politycznego dublował on Sejm.
Na wzór francuski głową państwa był wybierany przez połączone izby parlamentu prezydent. Jego kadencja trwała siedem lat. Prezydent sprawował władzę wykonawczą przez odpowiedzialnych przed Sejmem ministrów i podległych im urzędników. Jednocześnie to on formalnie mianował i odwoływał premiera, a na wniosek premiera mianował i odwoływał ministrów. Akty urzędowe prezydenta wymagały kontrasygnaty premiera i właściwego ministra.
Co istotne, ani sposób wyboru naczelnych władz Rzeczypospolitej, ani przyjęta zasada jednolitości terytorialnej państwa i ustrój terytorialny (oparty na podziale na województwa, powiaty i gminy), nie uwzględniały faktu, że spora część suwerena – narodu politycznego, który wybierał obie izby parlamentu, a za ich pośrednictwem prezydenta- będzie tworzona przez mniejszości narodowe.
Nie tylko kwestia konstytucji była dla rządzących wówczas istotna. Aby przekonać ludność Górnego Śląska do głosowania za opcją polską należało jeszcze udowodnić trwałość granic Rzeczpospolitej. Choć rozmowy pokojowe w Rydze trwały już od września 1920 roku, to dopiero 18 marca 1921 roku zawarto traktat pokojowy. Najistotniejszym zagadnieniem w nim uregulowanym była granica polsko-sowiecka. Miała ona przebiegać w zasadzie wzdłuż linii drugiego rozbioru z ustępstwami na rzecz Polski w postaci części Wołynia i Polesia (chodziło m.in. o zachowanie w granicach Polski linii kolejowej biegnącej m. in. przez Równe, Sarny i Łuniniec). Jednocześnie postanowiono oddać Rosji Sowieckiej część ziem zajętych przez Wojsko Polskie (m. in. Mińsk). Po stronie Sowietów pozostało co najmniej kilkaset tysięcy Polaków. Trzeba wspomnieć, że w tym czasie pojawiały się głosy, żeby dążyć do skłonienia Rosji Sowieckiej do jak najdalszych ustępstw terytorialnych, a nawet do przywrócenia granicy sprzed rozbiorów (co postulował np. Władysław Studnicki), a gdyby to było konieczne – żeby kontynuować walkę przeciw bolszewikom. Granica przedrozbiorowa miała tę podstawową zaletę, że – w przeciwieństwie do linii określonej w Rydze – oparta była na naturalnych przeszkodach, takich jak Dniepr. Gdyby jednak przywrócić granice sprzed 1772 roku, liczba ludności białoruskiej, rosyjskiej, ukraińskiej i żydowskiej wzrosłaby w sumie o kilkanaście milionów. Dla zrozumienia proporcji warto wiedzieć, że po ustaleniu granic na początku lat 20. XX w. Polskę zamieszkiwało niewiele ponad 20 milionów osób. Być może dałoby się włączyć wszystkie tereny przedrozbiorowe bezpośrednio do państwa polskiego, ale byłoby to bardzo niebezpieczne w związku z ustanowieniem jednolitego państwa demokratycznego (w konstytucji odrzucono koncepcję federacji oraz autonomicznych ziem, cenzusu majątkowego czy wykształcenia w wyborach do Senatu, nie mówiąc o przyjęciu monarchii, arystokracji czy podobnego ustroju). W takim wypadku doszłoby do destabilizacji kraju na skalę o wiele większą, niż miało to miejsce chociażby przy okazji wyboru Gabriela Narutowicza na prezydenta. Tak więc, biorąc pod uwagę uwarunkowania ustrojowe, wydaje się, że ustanowiona wówczas wschodnia granica była najlepszą z możliwych opcji. Trzeba o tym pamiętać, mając z drugiej strony na uwadze, że ustanowiona granica była trudna do obrony w razie napaści i pozostawiono za nią na łasce komunistycznego reżimu setki tysięcy Polaków.
Traktat nie normował jedynie sprawy granicy. Przewidywał również wypłatę Polsce tytułem rekompensaty za wkład ziem polskich w budowanie gospodarki rosyjskiej w okresie rozbiorów kwoty 30 milionów rubli w złocie według cen z roku 1913 (obecnie ok. 1,1 mld USD). Zobowiązanie to do dziś nie zostało zrealizowane. Traktat zobowiązywał także stronę sowiecką do zwrotu zagrabionych w czasie zaborów dzieł sztuki i zabytków, spośród których ostatecznie zwrócono jedynie niewielką część (m.in. arrasy wawelskie, Szczerbiec, pomnik księcia Józefa Poniatowskiego). Wprowadzono też możliwość (choć tylko przez jeden rok i z poważnymi utrudnieniami proceduralnymi) starania się o obywatelstwo polskie przez osoby mieszkające w Rosji Sowieckiej, które miały związki z Polską. Ponadto przeprowadzono akcję wymiany jeńców (choć Sowieci początkowo sabotowali postanowienia traktatu w tym zakresie). Co istotne, mienie, które należało wcześniej do państwa rosyjskiego, a po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej znalazło się na terytorium Polski, zostało uznane za polską własność państwową.
Chociaż wyżej opisane wydarzenia w założeniu miały wpłynąć pozytywnie na przebieg głosowania na Górnym Śląsku, zostało ono w zasadzie przegrane: za wejściem w skład Polski opowiedziało się 40% głosujących, przy czym we wschodniej części obszaru opcja polska wygrała. W głosowaniu 20 marca 1921 roku wzięło udział prawie 1,2 mln uprawnionych (frekwencja wyniosła ok. 98%). Wbrew pierwotnym założeniom Polaków okazało się, że dopuszczenie do głosowania Ślązaków mieszkających poza Górnym Śląskiem skutkowało zwiększeniem szans opcji niemieckiej – jedynie ok. 10 tys. takich uprawnionych zagłosowało za wejściem w granice Polski, natomiast za drugą opcją ponad 180 tys.
W łonie komisji międzysojuszniczej powstały dwa projekty podziału Górnego Śląska. Wersja francuska (linia Le Ronda, której przebieg był zbliżony do linii Korfantego, określającej zasięg roszczeń strony polskiej) była dla Polski korzystna, a włosko-angielska – nie. W tym stanie niepewności konieczne stało się skorygowanie demokratycznego werdyktu przy użyciu siły. Do akcji zbrojnej na wypadek przegranej obie strony przygotowywały się jeszcze przed głosowaniem, jednak wybuch kolejnego, III powstania śląskiego już w nocy z 2 na 3 maja 1921 roku zaskoczył Niemców. W związku z tym opór był początkowo niewielki i stronie polskiej udało się osiągnąć pozycje zbliżone do linii Korfantego. Chociaż później powstańcy utracili m.in. Górę Św. Anny, ostatecznie utrzymali kontrolę nad zdecydowaną większością zajętego terytorium. 5 lipca 1921 roku zawarto rozejm. W wyniku powstania komisja międzysojusznicza podjęła decyzję o stosunkowo korzystnym dla Polski podziale Górnego Śląska. Co prawda obszar przyznany Polsce obejmował jedynie ok. 1/3 terytorium plebiscytowego, ale na tym obszarze znajdowało się ok. 3/4 górnośląskich kopalń węgla i połowa hutnictwa.
Zarysowując przebieg wspomnianych wydarzeń, warto zastanowić się, czy należało się spieszyć z pracami nad przyjęciem konstytucji na przełomie 1920 i 1921 roku? Czy nie powinny zostać w niej uwzględnione w szerszym zakresie uwarunkowania narodowościowe? Na przykład można było wprowadzić cenzus wykształcenia w wyborach parlamentarnych lub ustanowić pewną autonomię niektórych terytoriów, przy jednoczesnym wyłączeniu ich mieszkańców z procesów decyzyjnych dotyczących reszty kraju (w tym ostatnim kierunku szły rozważania niektórych polityków prawicy). Tymczasem zastosowano obce wzory, nieprzystające do miejscowych realiów. To powodowało polityczną niestabilność. Krytykowana niekiedy granica ryska wydaje się być w tych warunkach ustrojowych najlepszą możliwą opcją. Przesunięcie granicy na wschód prowadziłoby do o wiele większej destabilizacji stosunków wewnętrznych. Co istotne, przyjęcie konstytucji marcowej nie zapewniło opcji polskiej wygranej w górnośląskim plebiscycie. I chyba nie mogło jej zapewnić. Na szczęście Ślązacy pod przywództwem Wojciecha Korfantego pokazali, że to nie numeryczna większość osób wrzucających kartki do urn ma decydujące znaczenie, ale ludzkie działanie, wymagające prawdziwego zaangażowania. To właśnie III powstanie śląskie w szczególności zasługuje na upamiętnienie w setną rocznicę – i to w całym kraju, biorąc pod uwagę znaczenie Górnego Śląska dla rozwoju Rzeczypospolitej.
Andrzej Dziurzyński