Pierwsza połowa XX wieku przyniosła światu wiele trudnych, niekiedy nawet tragicznych, doświadczeń. Liczne kryzysy, narodziny systemów totalitarnych i krwawe wojny na zawsze zmieniły oblicze Ziemi. Te niezwykle dynamiczne i niełatwe czasy zrodziły jednak całą rzeszę nieprzeciętnych osobistości, tworzącą nowe idee i próbującą odpowiedzieć na narastające problemy. Niewątpliwie w ten poczet zaliczyć można prawie dziś zapomnianego Adolfa Bocheńskiego – oficera Polskich Sił Zbrojnych, kawalera maltańskiego, ale przede wszystkim wyjątkowego pisarza politycznego, fundamentalnego dla nowoczesnej polskiej myśli konserwatywnej. Kim był zatem ten, którego sam Jerzy Giedroyć określał jako ,,człowieka kolosalnej erudycji i wielkiej bezkompromisowości”, a Cat-Mackiewicz nazywał Wunderkind (niem. ,,cudowne dziecko”)?
Adolf Maria Bocheński przyszedł na świat w 1909 roku w Ponikwie na terytorium ówczesnych Austro-Węgier. Pochodził z ziemiańskiej rodziny o tradycjach patriotycznych (dziadek Franciszek Bocheński był powstańcem styczniowym w stronnictwie ,,Białych”) poświęcającej szczególną uwagę wychowaniu historycznemu (Bocheński uczył się czytać na Dziejach oręża polskiego w epoce napoleońskiej). Istotny wpływ na kształtowanie się osobowości Bocheńskiego miał także zaszczepiony przez rodziców głęboki katolicyzm, którego świadectwo dawał nosząc do śmierci rodowy Krzyż Maltański powyżej Virtuti Militari. Po maturze wyjechał na studia do Paryskiej Szkoły Nauk Politycznych – elitarnej akademii dyplomatów, cieszącej się sławą na całym świecie (warto odnotować, że w ogólnej klasyfikacji zajął on trzecie miejsce spośród wszystkich studentów). W kolejnych latach Bocheński otrzymał również tytuł magistra prawa na Uniwersytecie Lwowskim.
Pierwszą publikację, czyli Myśli samobójcze narodu polskiego, Bocheński napisał razem ze starszym bratem Aleksandrem już w wieku 16 lat, poddając tam krytyce polską tendencję do przedkładania sentymentu i emocji nad rozum w myśleniu politycznym. Orientacja polityczna Bocheńskiego najbliższa była krakowskim ,,stańczykom” – propaństwowym konserwatystom związanym w niepodległej Polsce z obozem piłsudczykowskim. Już w roku 1928 napisał książkę Ustrój a racja stanu prezentując swoją wizję przebudowy porządku państwowego w duchu monarchistycznym. Oparł się tu o niezwykle bogatą wiedzę historyczną i własne analizy ustrojów zachodnioeuropejskich. Zaraz po studiach wstąpił do konserwatywnego Związku Akademickiego ,,Myśl Mocarstwowa”. Wkrótce został także redaktorem pism ,,Bunt Młodych” i ,,Polityka”, gdzie starał się patrzeć na kwestie polityczne ,,sub specie aeternitatis” (z punktu widzenia wieczności). Wszechstronne wykształcenie przyniosło liczne owoce w pracy publicystycznej Bocheńskiego, który wiele uwagi poświęcił zarówno problematyce krajowej, jak i międzynarodowej. Po wybuchu wojny Bocheński, pomimo złego stanu zdrowia, wziął udział w kampanii wrześniowej, a następnie przedostał się do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Tam walczył m.in. w bitwie pod Narwikiem, w oblężeniu Tobruku i pod Monte Cassino. Wielokrotnie wykazał się w boju, zgłaszając się niejednokrotnie do niemalże samobójczych misji. Poległ podczas jednej z nich w 1944 roku w bitwie pod Ankoną.
Punktem wyjścia do rozważań nad myślą Bocheńskiego jest pojęcie racji stanu, które w dużym uproszczeniu można ująć jako uzyskanie przez państwo w wieloletniej perspektywie jak najwyższej pozycji w porządku międzynarodowym. Uznaje on je za podstawowy cel wszelkich wysiłków politycznych. Bocheński jednocześnie wyraźnie oddziela wszelkie ideologie od długofalowego i rozważnego budowania potęgi państwa, czyli imperializmu. Uważa, że dogmatyczne myślenie w tym wymiarze musi ustąpić pragmatyzmowi i dojrzałości. Nie ma tu miejsca na historyczne czy ideowe sympatie i antypatie, zawsze wygrywa z nimi czysty interes. Należy też mieć na uwadze, że może się on gwałtownie zmieniać. Trzeba więc stale dostosowywać politykę do nowych okoliczności, co oddaje przykład dynamicznych stosunków francusko-hiszpańskich w XVIII wieku. Za wzór myśliciel stawia premiera Królestwa Sardynii Camillo Cavoura, który dla zjednoczenia całych Włoch poświęcił Sabaudię na rzecz Francji. Publicysta twierdzi, że jeżeliby nie przyjęto ,,punktu widzenia wieczności” i nie wyrzeczono się narodowych sentymentów to nie dokonano by tak wielkiego dzieła. Swoją koncepcję polityki zagranicznej Bocheński określa jako ,,polską doktrynę Monroe” i opiera ją na trzech filarach: integralność granic, niezależność od cudzej pomocy i wsparcie suwerenności małych państw kosztem wielkich mocarstw.
Założenia te Bocheński przełożył na palący dla Polski i całej Europy Środkowej problem rosnących w siłę hitlerowskich Niemiec i Związku Sowieckiego. Poświęcił temu zagadnieniu swoją publikację Między Niemcami a Rosją i liczne artykuły pisane do Polityki. W swoich pracach realistycznie uwzględnił najgorszy możliwy dla Polski scenariusz, czyli tymczasowy sojusz rosyjsko-niemiecki, który w kolejnych latach stał się tragiczną rzeczywistością. Strateg przestrzegał jednak przed zdaniem się wyłącznie na niepewną pomoc ze strony zachodnich sojuszników: ,,(…) nie możemy w przyszłości liczyć na bagnety i karabiny maszynowe francuskie czy angielskie”. Bocheński szukał możliwych sposobów na wyjście z takiego impasu. Najkorzystniejszą dla Polski alternatywą byłby według niego otwarty konflikt rosyjsko-niemiecki, w którym Niemcy z umiarkowanym wsparciem Polski dokonałyby podboju terenów na wschodzie. Miałyby jednak poważne trudności z zapanowaniem nad ziemiami Ukrainy czy Białorusi, na których umacniała się wówczas świadomość narodowa i dążenia niepodległościowe, skutkujące na dłuższą metę powstaniem nowych państw. Dzięki temu Polska pozbyłaby się zagrożenia wschodniego, co nie odbyłoby się kosztem znacznego wzmocnienia Niemiec. Analogiczna sytuacja, w której Związek Sowiecki zaatakowałby Rzeszę przy wsparciu Polski, nie byłaby możliwa, ze względu na mniejsze szanse rozpadu Niemiec na wiele organizmów państwowych. Powodzenie tej koncepcji Bocheński uzależniał jednak od aktywnego działania polskiej dyplomacji – umacniania Niemiec dążących do wojny i osłabienia ZSRS wykazującego defensywną postawę wobec Hitlera. Ta gra byłaby jednak bardzo ryzykowna – Polska z dużym prawdopodobieństwem mogłaby zostać podporządkowana III Rzeszy, gdyby wystąpiła zbyt aktywnie po jej stronie.
Wiele uwagi Bocheński poświęcił również polityce dotyczącej innych państw sąsiednich, szczególnie Ukrainie. Prezentował on charakterystyczną dla środowiska ,,stańczyków” orientację proukraińską, będącą spuścizną idei wielonarodowej Polski Jagiellońskiej. Bocheński dostrzegał zagrożenie w ewentualnej współpracy Ukraińców z Rzeszą Niemiecką wymierzonej w Polskę (które urzeczywistniło się po niemieckiej inwazji na ZSRS). Polska zmuszona byłaby do zawiązania sojuszu z Rosją, która zarówno z przyczyn ekonomicznych, jak i politycznych, naturalnie dążyłaby do całkowitego zlikwidowania państwowości ukraińskiej. Jednak poprzez zwiększenie wpływów na Ukrainie Moskwa zostałaby znacząco wzmocniona, co rodziłoby kolejne zagrożenia. Bocheński liczył zatem na pozyskanie dla Polski kresowych narodów: ,,(…) Ukraińcy i Białorusini mogliby stanąć jako najcenniejsi sprzymierzeńcy Polski”. Liczył on jednak nie na podporządkowanie sobie owych nacji, ale na równorzędne relacje, najlepiej w formie federacji, która zapewniłaby Polsce bezpieczeństwo ze strony Rosji (poprzez powstanie państw buforowych) i ograniczyłaby zagrożenie utworzenia sojuszu niemiecko-ukraińskiego. Bocheński pozostawał zatem zagorzałym krytykiem polityki polonizacyjnej na tej płaszczyźnie, która jego zdaniem budziłaby dodatkowo niepotrzebne antagonizmy: ,,(…) musimy uznać program imperializmu nacjonalistycznego za fatalny dla państwa, a co zatem idzie i dla narodu polskiego”.
Publicysta rozważał również potencjalne możliwości współpracy regionalnej zbliżonej terytorialnie do dzisiejszej Grupy Wyszehradzkiej. Za najbardziej problematyczne uważał spory czesko-węgierskie i rumuńsko-węgierskie. Bocheński zauważa, że największym zagrożeniem dla Czechosłowacji byłby konflikt z Niemcami, którzy stanowią tam niezwykle liczną mniejszość narodową (co stało się późniejszym pretekstem do hitlerowskich roszczeń). W związku z tym Czechosłowacy będą liczyć na przyjazne relacje z Berlinem, a w ostateczności zwrócą się o pomoc do ZSRS. Polska polityka powinna się zatem skupić na odsunięciu Czechosłowacji od wpływów rosyjskich. Bocheński, poza omówionym wyżej rozpadem ZSRS na państwa narodowe, brał również pod uwagę powstanie niepodległej Słowacji. Pozwoliłoby to z jednej strony ,,odsunąć” Pragę od Moskwy, a z drugiej rozwiązałoby problem węgierskich pretensji do tego państwa i wprowadziłoby równowagę w stosunkach czesko-węgierskich. Dodatkowo korzystne dla Polski byłoby przyłączenie Rusi Zakarpackiej do Węgier. Nie tylko odgraniczyłoby to bardziej Czechy i Słowację od ZSRS, ale także przyniosłoby Polsce, Węgrom i Rumunii wspólną płaszczyznę interesów. Polska w ten sposób zabezpieczyłaby się od zagrożenia niemieckiego, tworząc wspólny blok z Czechami i Węgrami oraz od sowieckiego poprzez zabezpieczenie granicy z Węgrami, i sojusz z Rumunią.
W polityce krajowej Bocheński był krytykiem zarówno konstytucji marcowej, jak i systemu wprowadzonego przez sanację. Odrzucał go, gdyż niepodzielne rządy sprawuje w nim upartyjniony parlament, podporządkowany chwiejnej opinii publicznej. Uważał, że nie da się w ten sposób sprawnie przeprowadzić państwa przez jakikolwiek kryzys (np. w przypadku francuskich problemów fiskalnych z lat 1924-1926), ani prowadzić konsekwentnej polityki mocarstwowej: ,,(…) tłumy (…) mogą mieć tylko przypadkiem i niesłychanie rzadko słuszne opinie w sprawach państwowych”. Bocheński był zatem zwolennikiem następujących rozwiązań: powierzenie polityki zagranicznej i wojskowej stałemu ośrodkowi władzy (Bocheński początkowo zakładał, że musi to być król lub marszałek Piłsudski, z czasem jednak przekonał się do systemu prezydenckiego). Następnie wprowadzenie realnego trójpodziału władzy, gdzie egzekutywę w wewnętrznym zakresie sprawowałby niezależny premier z nominacji głowy państwa, a władzę ustawodawczą dwuizbowy parlament z niewybieralną w powszechnych wyborach izbą wyższą, będącą gwarantem ciągłości państwa i odbiciem jego elit. A także zmianę ordynacji wyborczej na większościową, co miałoby ograniczyć rolę partii politycznych.
Publicysta niezwykle zawiódł się na polityce sanacji, w której widział wcześniej szansę na reformę ładu konstytucyjnego. Był zagorzałym przeciwnikiem etatyzmu, interwencjonizmu i centralizacji prowadzonej przez nowe rządy. Uważał niezależne samorządy i uczelnie za gwarant obywatelskiej aktywności i pluralizmu w życiu publicznym. Uznawał politykę ekonomiczną rządów pomajowych za szkodliwą, dając swój wyraz poparcia dla gospodarki wolnorynkowej: ,,Niezwykle często zdarza się, że bogactwo kraju jest tym większe im mniejsza jest ingerencja państwa w życie gospodarcze i polityka racji stanu wymaga wówczas wolności życia gospodarczego”. Bocheński zakładał, że to nie państwo ma rozciągać wszechobecną opiekę nad obywatelami, ale to ono samo powinno być przedmiotem ich troski. Bardzo radykalnie zaprotestował również przeciwko umieszczaniu więźniów politycznych w Berezie Kartuskiej, co uznał za przejaw bezprawia obcego jego „rozumieniu kultury zachodnioeuropejskiej” opartej na etyce chrześcijańskiej i podmiotowości jednostki. Sam chciał zgłosić się do tego miejsca odosobnienia na ochotnika, przed czym powstrzymał go brat Aleksander.
Adolf Bocheński zarówno swoim bogatym życiem, jak i dorobkiem myślowym udowodnił, że zasługuje na szczególną pamięć wśród potomnych. Jego idealizm, bezkompromisowość i tytaniczny intelekt czyniły go niezwykle oryginalnym bohaterem tamtych czasów. Wiele jego koncepcji i przewidywań nie zdezaktualizowało się i do dziś może być bardzo ważnym punktem odniesienia dla polskiej polityki. Warto również by jego perspektywa pozostawała wciąż żywa w nowych pokoleniach konserwatystów i stanowiła istotne źródło inspiracji, jak odpowiedzieć na nawracające stale problemy ślepego nacjonalizmu, etatyzmu, kolektywizmu, socjalizmu i krótkowzrocznej polityki zagranicznej.
Stanisław Mikusek