
Kościół katolicki, choć sam jest instytucją religijną, a nie polityczną, nigdy nie uchylał się od zajmowania jasnego stanowiska w kluczowych kwestiach, którymi żyła także scena polityczna. Kościół pozostawał przez wieki strażnikiem nauki moralnej będącej filarem kultury Starego Kontynentu oraz jego sumieniem. W najnowszej historii Kościoła możemy jednak zaobserwować pewną ewolucję w jego podejściu do spraw politycznych. Nie jest to już ustosunkowywanie się wobec konkretnych kwestii i reagowanie na partykularne problemy, co było możliwe na kontynencie zdominowanym przez chrześcijańskie monarchie, ale budowanie całościowej wizji, obejmującej najważniejsze relacje między jednostką, społeczeństwem a państwem, która mogłaby stanowić stały punkt odniesienia. Konieczność takich wysiłków wynikała z rosnącej popularności ideologii, w których kolejni biskupi Rzymu rozpoznawali zagrożenie dla postulowanego przez nich ładu społecznego.
Wraz z postępem technologicznym w europejskich społeczeństwach następowały daleko idące przemiany, co stanowiło podatny grunt dla propagowania zarówno skrajnego indywidualizmu, jak i socjalistycznego kolektywizmu. Kościół stanowczo potępiał obie te postawy chociażby w czasach słynnej encykliki Rerum novarum Leona XIII, jednak jego autorytet nie zdołał powstrzymać radykalnych ruchów politycznych. Zdominowany przez chrześcijan świat najpierw ustąpił odchodzącemu od tradycyjnych norm, konsumpcjonistycznemu i odrywającemu jednostkę od więzi społeczeństwu liberalnemu. Postawienie dóbr materialnych w centrum rzeczywistości znacząco osłabiło ludzkie relacje z rodziną, społecznością lokalną czy wspólnotą religijną. Takie wyobcowanie człowieka z jego naturalnych środowisk niejako otworzyło drogę dla czegoś znacznie groźniejszego, bardziej degenerującego i przewrotowego. Liczni demagodzy i populiści szybko zyskali popularność punktując słabości starego świata, a następnie obiecując w zamian nową rzeczywistość – państwo totalitarne.
Pierwszym w epoce bliskiej współczesności, i jak się z czasem okazało, najtrwalszym systemem totalitarnym był komunizm, który w okresie międzywojennym zatriumfował w państwach takich jak Rosja, Meksyk czy Hiszpania. Zdobywał on wielkie poparcie na hasłach wyzwolenia mas, budowania dobrobytu, postępu i pokoju. Chociaż takie truizmy wydają się być zgodne z każdym rozsądnym światopoglądem, to jednak Kościół stanowczo odcinał się od komunizmu już od samego początku. Papież bł. Pius IX w Syllabusie z 1846 roku bardzo dosadnie wyraził się na temat tej ideologii, określając ją mianem ,,ohydnej i samemu prawu naturalnemu przeciwnej”, dodając także, że gdyby została przyjęta ,,stałaby się całkowitą ruiną wszystkich praw, instytucji i własności, a nawet samego społeczeństwa”. Podobne obawy wyrażał Leon XIII, nazywając komunizm ,,śmiertelną zarazą, przenikającą do najgłębszych komórek społeczeństwa i narażającą je na pewną zgubę”. Co zatem było podstawą katolickiej krytyki komunizmu? Przede wszystkim marksistowska teoria materializmu dialektycznego, sprowadzająca cały wszechświat do sfery materialnej i rządzącej nią sił, tym samym nie może istnieć byt przekraczający te ramy czy jakakolwiek sfera duchowa w ogóle. Oznacza to przede wszystkim definitywne odrzucenie Boga jako wiecznego i ostatecznego celu wszystkich ludzi, ale także więzi rodzinnych. W to miejsce pojawić się miało społeczeństwo bezklasowe jako najwyższy stopień ewolucyjnego rozwoju materii, gdzie każdy byłby równy, ale każdy też rozpływałby się w kolektywnej masie, ograniczając się najwyżej do roli trybika w wielkiej maszynie. Wszelki bunt miałby zostać stłumiony bezwzględnym aparatem przymusu, który komuniści dopuszczali jako mający się przyczynić do budowania bezklasowego ładu. Kolejni biskupi Rzymu odrzucali tę wizję jako sprzeczną zarówno z aspektem indywidualnym, jak i społecznym natury człowieka. Z jednej strony odbierało to jednostce godność i wszelkie aspiracje, z drugiej zaś wykluczało jakąkolwiek naturalną hierarchię społeczną i autorytety (w tym szkołę, rodzinę itd.), ponieważ wprowadzały nierówności i były one oparte, w myśl tej ideologii, przede wszystkim na lepszym dostępie do własności prywatnej.
By uchronić się przed zagrożeniami płynącymi z komunizmu Kościół przede wszystkim wzywał do odnowy istniejącego porządku społeczno-gospodarczego w duchu ,,sprawiedliwości społecznej i chrześcijańskiej miłości”[1] mając jednocześnie poszanowanie dla własności prywatnej i swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Podstawą tej reformy miało być uświadomienie pracodawcom i pracownikom, że nie mają sprzecznych celów, a jeśli nie uczynią z bogactwa celu samego w sobie, to wspólnymi siłami tak czy inaczej wejdą wówczas na drogę postępu. Stosunki między tymi grupami miały harmonizować dobrowolne związki przedsiębiorców i pracowników, ograniczające jednocześnie bezwzględną konkurencję oraz tworzące przestrzeń do dialogu i harmonizowania stosunków społecznych. Ponadto papież Pius XI w encyklice Divini Redemptoris wzywa także do rozwijania form współpracy społecznej w ramach instytucji takich jak Akcja Katolicka, a tym samym obrony obecności religii w przestrzeni publicznej, której wolność komuniści chcieli stłamsić. Kościół starał się także tłumić wszelkie próby powiązania nauki ewangelicznej z komunistycznymi postulatami. Znaczące są tu przykłady działań takich jak potępienie ruchu Sillon w roku 1910 czy „teologii wyzwolenia” w 1979 za dążenie do polityzacji nauki katolickiej i utożsamienia jej z ustrojami rewolucyjnymi lub postrewolucyjnymi.
Wbrew wielu fałszywym zarzutom Kościół zajmował równie stanowczą postawę względem totalitaryzmu nazistowskiego. Główne błędy tej ideologii papież Pius XI wyłożył w encyklice Mit brennender Sorge z 1937 roku. Punktem zapalnym do jej napisania było masowe łamanie konkordatu przez władze hitlerowskie, które pomimo wycofania przez Kościół poparcia dla katolickiej partii pn. ,,Zentrum”, wciąż uderzały w obecność religii w przestrzeni publicznej. Atakowano przede wszystkim katolickie instytucje społeczeństwa obywatelskiego: szkoły, stowarzyszenia, a nawet rodziny chcące wychować dzieci w duchu chrześcijańskim. W szczególnie trudnej sytuacji zajmowali się ojcowie, niejednokrotnie dyskryminowani w miejscu pracy ze względu na wiarę, a także młodzież, wśród której tępiono wszelkie odstępstwa od narzuconego przez państwo wzorca. Papieska krytyka nie ograniczała się jednak tylko do potępienia naruszeń wolności religii czy prawa do wychowania potomstwa zgodnie z własnym sumieniem. Tak jak w przypadku komunizmu punktem wyjścia było odrzucenie Boga chrześcijańskiego, jednak nie tyle na rzecz ateizmu, co tworzonych przez nazistów własnych „religii”: panteizmu, poganizmu, kultu wodza, kultu narodu, rasizmu. Taka „religia” narodowa traktowana była czysto utylitarnie i przedmiotowo – tworzona była jedynie by scalać społeczeństwo. Pius XI zwraca tu uwagę, że nic nie warte jest czczenie czegoś doczesnego przy jednoczesnym odrzuceniu tego, co wieczne, a ponadto Bóg jest ojcem wszystkich narodów i tworzenie takiej „religii” jedynie ogranicza ludzkie horyzonty do własnego ,,podwórka”.
Kolejną kwestią dzielącą ,,wyznawców” nazizmu od chrześcijaństwa było pojmowanie nieśmiertelności – jedną z podstawowych prawd chrześcijaństwa zawsze była osoba wyposażona w duszę nieśmiertelną, tymczasem naziści nieśmiertelność widzieli przede wszystkim w wielkości swojego narodu, o którego przetrwanie musieli walczyć za wszelką cenę. Tak też rozumieli oni teorię prawa – jest nim to, co przynosi narodowi pożytek. Nie było tu mowy o weryfikacji takich decyzji w oparciu o moralność, tradycję czy po prostu dobre obyczaje, a to skazywałoby wszystkie narody na nieustanne wojny. Pius XI odwrócił tę zasadę tak, by mogła mieć zastosowanie w cywilizowanych państwach: ,,Jest niemożliwe, by coś było pożyteczne, równocześnie nie będąc moralnie dobre. I nie dlatego jest coś moralnie dobre, bo jest pożyteczne, lecz dlatego jest pożyteczne, że jest moralnie dobre”. Należy dodać, że następca Piusa XI, a mianowicie Pius XII, wbrew fałszywej nagonce jaka się rozpętała po wojnie, również pozostawał przeciwnikiem tej zbrodniczej ideologii, co udowodnił, gdy udało mu się uchronić tysiące prześladowanych Żydów w budynkach papieskich i rzymskich klasztorach, o czym świadczą modły odprawiane w jego intencji w rzymskiej synagodze czy uznanie na Światowym Kongresie Żydów. Oskarżenia Kościoła katolickiego o wspieranie hitleryzmu wydaję się być jeszcze bardziej niedorzeczne w sytuacji, kiedy trzy tysiące polskich prezbiterów zostało męczennikami tego reżimu.
Innym systemem totalitarnym, w który Kościół wymierzył ostrze krytyki był faszyzm. Początkowo jego relacje z reżimem Mussoliniego układały się dosyć życzliwie. Dyktator w przeciwieństwie do rządów liberalnych z ostatnich dekad nie dyskryminował Kościoła w przestrzeni publicznej, a po podpisaniu Traktatów laterańskich wykreował on wizerunek rozsądnego i ugodowego polityka. Warto zaznaczyć, że za cenę utworzenia Państwa Watykańskiego i zwrotu części skonfiskowanych włoskiemu Kościołowi środków zyskał także całkowite wycofanie się Kościoła ze sfery politycznej. Wkrótce jednak duce pokazał swoje prawdziwe oblicze. Przywódca faszystowski nie zadowolił się jedynie polityczną neutralnością Kościoła i uderzył w jego organizacje społeczne – bardzo wówczas wpływową Włoską Akcję Katolicką oraz katolickie organizacje młodzieżowe, urządzając nagonkę prasową, a ostatecznie zakazując również działalności. Mussolini dążył do podporządkowania sobie każdej sfery życia, nie tylko polityki. Pragnął zaszczepiać w ludziach nacjonalizm, poczucie wyższości i nienawiść do każdego, kto podważałby jego wizję Włoch, czemu dotychczas przeciwstawiała się formacja katolicka. Pius XI stanowczo potępił działania dyktatora, nazywając jego rządy ,,antykatolickimi”, a politykę, którą prowadził ,,pogańskim kultem państwa”. Kolejnym naruszeniem Traktatów był państwowy zakaz małżeństw Żydów z nie-Żydami z roku 1938 r., który wyłączał zagwarantowaną autonomię Kościoła w kwestii małżeństw zawieranych z udziałem katolików.
Z papieską krytyką spotkała się także polityka społeczno-ekonomiczna Mussoliniego. Pius XI uznał ją za całkowite wypaczenie korporacjonizmu chrześcijańskiego, polegającego na oddolnym wykształcaniu się organizacji i samorządów zawodowych na kształt cechów i gildii średniowiecznych. Oferowałyby one swoim członkom wzajemne wsparcie zamiast bezwzględnej konkurencji, a ponadto taka współpraca miała przyczyniać się także do wzrostu moralnego, harmonizowania wzajemnych stosunków oraz wymiany wiedzy i doświadczeń. Powstanie takiego systemu wymagało jednak oddolnej solidarności, a nie państwowego przymusu. Hamował on rozwój więzi międzyludzkich i zapał do uczciwej pracy, gdy wszystko podporządkowane było autorytarnej woli jednego człowieka i jego urzędników.
Niestety, w okresie międzywojennym i w trakcie wojny powstawały w krajach katolickich kolejne reżimy faszystowskie lub quasi-faszystowskie (np. chorwaccy Ustasze, Słowacja księdza Tiso). W hitlerowskich Niemczech upatrywały one sojusznika w zbudowaniu swojej pozycji na mapie Europy. Nie należy zapominać, że w zaszczepianiu tam systemów autorytarnych, a nawet totalitarnych niejednokrotnie czynnie brali udział katoliccy duchowni, przedkładając uczucia narodowościowe nad moralność swojej wiary. Działalności politycznej kapłanów zakazał jednak papież Benedykt XV (jego pontyfikat trwał w latach 1914-1922). Trzeba także pamiętać, że możliwość egzekwowania posłuszeństwa przez Stolicą Piotrową była bardzo ograniczona w latach wojny.
Kościół w XX w. konsekwentnie sprzeciwiał się wszelkim reżimom totalitarnym, przede wszystkim ze względu na kreowanie fałszywej wizji świata, stosowanie przemocy i występowanie przeciw prawu naturalnemu. Należy jednak mieć na uwadze, że środki jakimi wówczas dysponował Kościół były bardzo ograniczone, a papieski głos trafiał do niewielu decydentów. Mimo wszystko Magisterium znacząco się wtedy wzbogaciło, rozbudowując koncepcje chrześcijańskiego ładu społecznego dostosowanego do współczesnej rzeczywistości, co znalazło zastosowanie chociażby w powstaniu Ustawy Zasadniczej Republiki Federalnej Niemiec oraz w trakcie rządów Konrada Adenauera. Odniosły one znaczący sukces ekonomiczny określany mianem Wirtschaftswunder (niem. Cud gospodarczy), a także przekształciły dotychczasowe państwo totalitarne w jedno z bardziej pokojowych państw. Choć żyjemy w niezwykle dynamicznych czasach i metody prezentowane w encyklikach Leona XIII czy Piusa XI mogą wydawać się archaiczne, to cele, które niegdyś wskazali, pozostają wciąż aktualne i godne spełnienia.
Stanisław Mikusek
[1]Por. Pius XI, Divini Redemptoris, 1937, pkt 32.