Podatki dochodowe Polaków

Kolejny tydzień czekamy na nowy zestaw programowy partii rządzącej. Nowe „rewelacje” mogą skutkować znaczącymi zmianami dla wielu Polaków. Po publikacji sprzed tygodnia informacji przez wpolityce.pl wydaje się, że prezentacja założeń tego programu ma szansę nastąpić 8 maja, czyli kilka dni po upływie terminu składania deklaracji podatkowych. Lepszego terminu na rozmowę o podatku dochodowym w naszym kraju chyba nie ma.

Stan obecny

W 2015 roku obecnie urzędujący prezydent Andrzej Duda miał w swoim programie podwyżkę kwoty wolnej od podatku do 8 tys. złotych. W czasie tamtej kampanii przytaczał przykład Brytyjczyków, którzy wówczas mogli odliczyć od podstawy opodatkowania ponad 10 razy więcej niż Polacy, a o swoim pomyśle mówił: „Idźmy w kierunku wolności”.

Propozycja ta nie została zrealizowana do dziś. Przede wszystkim trzeba podkreślić, iż mówienie obecnie o jednej „kwocie wolnej od podatku” jest nieuzasadnione. Można oczywiście taką koncepcję znów wdrożyć, jednak stan prawny w Polsce jest teraz taki, iż funkcjonuje wiele kwot wolnych, a ich wysokość zależy od wielkości dochodu. A co ważne, wszyscy ci, którzy zarabiają nieco ponad 127 tys. złotych, nie mają żadnej kwoty wolnej od podatku. Dziwi mnie zatem, że politycy Konfederacji odnoszą się do kwoty ok. 3 tys. zł (np. poseł Artur Dziambor w dniu 15 lutego  b. r. na Twitterze czy Patryk Marjan w dniu 11 stycznia b. r. w serwisie Facebook) zamiast podkreślać degresywność obecnie obowiązującego rozwiązania. Coś, co jeszcze kilka lat temu choć w ułamkowym zakresie normalizowało opodatkowanie przez wyrównanie stawki już nie obowiązuje.

Każdy pracujący człowiek musi coś zjeść i w coś się ubrać. Nie ważne, czy zarabia dwa miliony złotych czy minimalną krajową. Takie potrzeby posiadają wszyscy. Kwota wolna od podatku sprzed kilku lat w wysokości około 3 tys. zł sprawiała, że przynajmniej część z tych wydatków mogła zostać pokryta przez nieopodatkowane fundusze. Kiedyś uznane było za standard, że wszyscy ludzie, zarówno szybko bogacący się, jak i cała reszta, nie płaciła ostatecznie nic od swoich pierwszych dochodów. Teraz już tak nie jest. Osoba o wysokich dochodach nawet pod tym względem nie jest traktowana jak osoba o niskich dochodach. Wydaje się, że lepiej będzie nazywać działający już od 2017 roku mechanizm „kwotami zmniejszającymi podatek” zamiast mówić o „kwotach wolnych od podatku”. Na szczęście nadal jest nadzieja, że kwota wolna od podatku w swej właściwej formie jeszcze wróci.

Poza wyżej wspomnianym mechanizmem są jeszcze inne opcje na zapłacenie mniejszej kwoty podatku, warto jednak zadać pytanie, czy ostaną się one po zapowiadanych zmianach. Oprócz darowizn dość popularnym sposobem jest odliczanie sobie podatku przez krwiodawców oraz użytkowników Internetu. Ta ostatnia opcja jest skierowana do wszystkich, którzy płacą za dostęp do sieci. Niestety takiego odliczenia można dokonać tylko dwukrotnie, przy czym drugi raz musi  następować zaraz po pierwszym.

Co nas może czekać?

W zeszłym miesiącu dość głośno było o artykule ze strony superbiz.se.pl, w którego tytule znalazło się stwierdzenie, iż „państwo zabierze pół pensji”. Zgodnie z sondażem tam prezentowanym poparcie dla wprowadzenia dodatkowego progu podatkowego w wysokości 50% nie jest marginalne. Zdaje się, że obecnie partia rządząca szuka nowego tematu, który będzie przez lata czymś choć w części tak charakterystycznym jak program 500+. Czy jednak na taki krok zdecyduje się większość posłów? W mojej ocenie jest to mało prawdopodobne. Co prawda wprowadzenie takiego podatku byłoby konsekwentną kontynuacją obowiązującego od 2019 roku III progu zwanego daniną solidarnościową, ale  na szczęście nie słychać głosów z wnętrza partii rządzącej na ten temat.

Jakie mogłyby być skutki polityczne wprowadzenia takiego rozwiązania? Z jednej strony część lewicowych wyborców, którzy pozytywnie myślą o postulowanym przez Razem 75% podatku od części dochodów, mogłaby zbliżyć się do PiS, jednak z drugiej strony wielu opozycyjnych polityków mogłoby na tym zyskać. Chociażby PSL, którego liderzy raczej mają świadomość, że ich świetny wynik w dużej mierze opierał się także na skojarzeniu ich z postulatami podatkowymi Pawła Kukiza czy obietnicy dobrowolnego ZUS-u dla przedsiębiorców. Natomiast w przypadku odejścia Porozumienia z koalicji rządowej prawdopodobnie część wyborców niechętnych dzisiejszej opozycji mogłaby szukać możliwości powrotu do starszych rozwiązań właśnie partii  Jarosława Gowina.

W przedostatnim numerze Do Rzeczy redaktor Łukasz Warzecha wspomina w artykule pt. „Cios w klasę średnią” o przecieku, który „dotyczy waloryzacji progu podatkowego (…) do 130 tys.”. Gdyby doszło do takiego wzrost (o ponad 50%), to byłaby to naprawdę realna zmiana, jednak biorąc pod uwagę, że nie indeksowano owego progu od przeszło dekady, to ewentualne jej wprowadzenie nie powinno szokować. Ponadto autor pisze o rozważaniach nt. kwoty wolnej, przypominając o „ostrej degresywności”. Minister Tadeusz Kościński powiedział w „Jedynce” Polskiego Radia, iż „kwota wolna od podatku raczej nie urośnie do 30 tysięcy złotych”, dodając: „nie stawiałbym najwięcej pieniędzy na taki wariant, raczej – na niższy poziom, na 15-20 tysięcy złotych”. W czasach obostrzeń o nadmiarze pieniędzy nie sposób mówić, zatem, w przypadku wprowadzenia takich rozwiązań, obawy przed zrównoważeniem spadających wpływów kosztem nie tylko najszybciej się bogacących nie są bezpodstawne. Być może część osób faktycznie zapłaci mniej, przynajmniej w pierwszych latach, natomiast trudno się spodziewać opuszczenia szarej strefy przez dużą część pracowników.

Dominik W. Feliks