Od dłuższego czasu na Zachodzie ze zdumieniem, a jednocześnie z obawą spogląda się na rosnący potencjał Chin i innych mocarstw spoza euroatlantyckiego kręgu. Nie ulega wątpliwości, że okres amerykańskiej dominacji postzimnowojennej dobiega końca. Dotychczasowa bezsporna pozycja wyższości Waszyngtonu nad resztą świata zaczyna tu ustępować respektowi do równorzędnych konkurentów. W głowach polityków, analityków i zwykłych zjadaczy chleba pojawia się coraz częściej pytanie: czy i tym razem Zachód wyjdzie z tego starcia obronną ręką? Pierwsza połowa 2021 roku dostarcza wielu bardzo ważnych przesłanek dla tych rozważań.
Wprowadzenie do chińskiej gospodarki rozwiązań rynkowych oraz otwarcie jej na zagraniczne inwestycje pozwoliły Państwu Środka wejść na drogę niezwykle dynamicznego rozwoju. W latach 1979-2018 produkt krajowy brutto wzrósł tam pięćdziesięciokrotnie, zapewniając Chinom drugie miejsce wśród światowych gospodarek. Państwo, które przez dekady utożsamiane było z tanią siłą roboczą, kradzieżą technologii i tanimi podróbkami dziś wchodzi na rynek z własną technologią mobilną piątej generacji, zostawiając w tyle amerykańską konkurencję. Ekspansja gospodarcza Pekinu odciska piętno szczególnie wśród państw afrykańskich. W latach 2000-2016 zaciągnęły one od chińskich instytucji 125 miliardów dolarów pożyczek, a w roku 2015 ChRL zainwestowała tam aż 35 miliardów. Wyraźną obecność przynajmniej częściowo zależnego od chińskich władz kapitału można zauważyć także w naszym regionie, np. w inwestycjach w węgierskie ośrodki naukowo-badawcze, mające być zapleczem dla chińskich przedsiębiorstw technologicznych, czy na polskim rynku farmaceutycznym, który 80% substancji czynnych importuje właśnie z Chin. Cel tej polityki jest jasny – zdominowanie strategicznych branż przemysłu i uczynienie z Pekinu nowego centrum ekonomicznego świata, sprowadzając tym samym państwa Zachodu do roli zależnych nabywców chińskich dóbr.
Chińska potęga wykracza jednak poza wymiar gospodarczy i technologiczny. Pekin rości sobie dziś prawo już nie tylko do szlaków transportowych na Morzu Południowochińskim (odpowiadających za przepływ towarów o wartości 3,4 bln dolarów w skali roku), ale także do surowców energetycznych (gazu ziemnego, ropy naftowej) i kontroli militarnej 90% tego akwenu. Brytyjski dziennikarz Timothy Marshall zwraca uwagę, że łańcuchy wysp na Pacyfiku stałyby się na wypadek ewentualnego konfliktu naturalną osłoną dla Pekinu. Znaczący jest również fakt rozbudowy chińskiej floty, dotychczas stosunkowo słabej i nielicznej. W 2021 roku stanowiło ją już 350 jednostek, tworząc poważne zagrożenie dla 10 państw skupionych w Stowarzyszeniu Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN). Obawy przed chińską agresją silne są szczególnie na Tajwanie, który władze ChRL uznają za część terytorium swojego państwa. Rząd z Tajpej prowadzi zintensyfikowane ćwiczenia przeciwdesantowe, jednak tamtejsi włodarze zdają sobie jednocześnie sprawę, że w przypadku inwazji komunistów i tak kluczowa będzie pomoc Waszyngtonu.
Wiele ostatnich wydarzeń podało w wątpliwość pozycję USA jako światowego lidera. Stany Zjednoczone przespały ostatni wyścig o technologię 5G, a chińska firma Huawei stała się jej głównym producentem i globalną wizytówką Państwa Środka. Można ponadto zaobserwować pewne rozluźnienie w relacjach Waszyngtonu z jego tradycyjnymi europejskimi sojusznikami. 15 stycznia 2021 roku Unia Europejska zawarła umowę inwestycyjną z Pekinem, w której za poprawę warunków funkcjonowania europejskich przedsiębiorstw na chińskim rynku unijni decydenci de facto zrezygnowali z obrony praw Ujgurów (Chiny złożyły jedynie mglistą deklarację zapobiegania pracy przymusowej). Ponadto Chińczycy wykorzystają kolejne inwestycje na Starym Kontynencie do umacniania swojej technologicznej niezależności. Zacieśnienie związków między UE a ChRL stawia pod znakiem zapytania niemal niespotykaną lojalność Europy wobec Ameryki w narastającym konflikcie. USA mierzą się dodatkowo z wieloma problemami wewnętrznymi. Od roku kraj zmaga się z licznymi zamieszkami powstałymi na fali ruchu BlackLivesMatter. Autorytet Białego Domu znacząco osłabiły także rozruchy związane z wyborami prezydenckimi, których punktem kulminacyjnym stało się wkroczenie protestujących do Kapitolu, serca imperium.
Wydawać by się mogło, że sprawa jest przesądzona i prędzej czy później Waszyngton będzie musiał oddać Pekinowi palmę pierwszeństwa. Sytuacja jednak nie jest czarno-biała. PKB Chin co prawda rekordowo wzrósł w pierwszym kwartale 2021 roku – aż o 18,3% – jednak jest to wynik o punkt procentowy niższy od przewidywanego przez analityków. Warto również pamiętać, że punktem odniesienia był dla niego analogiczny okres 2020 roku, w którym PKB spadł aż o 6,8%. Chiński wzrost gospodarczy trudno także porównywać z europejskim czy amerykańskim. Jego często zadziwiająca wysokość jest sztucznie kreowana – by zrealizować narzucony przez partię cel, dokonuje się wielu całkowicie zbędnych inwestycji. Stany Zjednoczone pozostają wciąż największą gospodarką świata, a Państwu Środka zmiana tego nie zajmie roku czy dwóch.
Wieloletnia ,,polityka jednego dziecka” sprawiła, że nad azjatyckie mocarstwo nadchodzi jak burza wielki kryzys demograficzny. Na początku kwietnia 2021 ukazać miał się chiński spis powszechny z końca ubiegłego roku, jednak władze zwlekają z publikacją do dziś. Prawdopodobnie dzieje się tak ze względu na obawy, że będzie to pierwszy rok od lat 50., w którym liczba ludności Chin spadnie. Co prawda Pekin zapowiada wprowadzenie polityki prorodzinnej, jednak doszło już tam do pewnej zmiany mentalności – młodzi ludzie traktują dziecko jako przeszkodę na drodze kariery. Forbes donosi, że do 2100 roku liczba ludności Chin zmniejszy się aż o połowę, przynosząc znaczący spadek liczby osób w wieku produkcyjnym. Dla porównania liczba ludności UE ma spaść ,,jedynie” o 30 milionów, a USA nieznacznie wzrosnąć o dziesięć. Oczywiście to tylko odległe prognozy, jednak dają one obraz pewnego, nieodwracalnego już w dużej mierze trendu.
Przewiduje się także, że w kolejnych latach jedno z największych osiągnięć chińskiej gospodarki, czyli wspomniana już technologia mobilna piątej generacji, przestanie być numerem jeden na rynku IT. Brzmi to niewiarygodnie, ponieważ do Polski produkt ten dopiero wkracza, jednak powoli należy już wypatrywać technologii 6G. Ma się ona stać prawdziwym kamieniem milowym w usługach telekomunikacyjnych, zwiększając szybkość przepływu danych nawet stukrotnie. Państwo, które pierwsze opracuje tę innowację, bez wątpienia podbije światowe rynki. Porażka Stanów Zjednoczonych w wyścigu o 5G okazała się być prawdziwym zimnym prysznicem dla Białego Domu, który już od poprzedniej prezydentury szykuje się na zimną wojnę technologiczną (jak ujmuje to The Guardian) i zrobi wszystko, by nie ponieść kolejnej klęski na tym polu. Gigantyczne amerykańskie korporacje branży IT takie jak Google czy HP zawieszają współpracę z Chinami, a administracja byłego już prezydenta Donalda Trumpa nałożyła na chińskie firmy dodatkowe regulacje, dążąc tym samym do odcięcia Państwa Środka od możliwości transferu amerykańskich technologii. Niezwykle doniosłą rolę odgrywa tu powołany w latach 80. Sojusz na rzecz Rozwiązań Przemysłu Telekomunikacyjnego (ATIS), skupiający największe prywatne przedsiębiorstwa (m.in. Apple, Samsung). Celem tej inicjatywy jest przywrócenie Ameryce miejsca technologicznego lidera.
Pekin jednak nie kapituluje, a wręcz przeciwnie, dokłada wszelkich starań, by utrzymać swoją pozycję. Swoistym odwetem za napiętnowanie chińskich przedsiębiorstw na amerykańskim rynku stało się masowe usuwanie sprzętu z Zachodu z chińskich instytucji publicznych. Chiny dążą do uzyskania pełnej suwerenności technologicznej, zastępując całkowicie obcych dostawców krajowymi. W roku 2022 władze Państwa Środka planują całkowicie pozbyć się technologii od zagranicznych firm. Według portalu cyberdefence24.pl już w listopadzie ubiegłego roku prowadzono badania w przestrzeni kosmicznej nad falami radiowymi i ich transmisją w technologii 6G. Przedsiębiorstwo z Chin posiada także ośrodek skoncentrowany na uzyskaniu sieci szóstej generacji znajdujący się pod Ottawą. Z pewnością w centrum zainteresowania obu światowych konkurentów znajdzie się rynek europejski. Bogate społeczeństwa Starego Kontynentu mogą przynieść im ogromne zyski i zdecydować o przewadze jednej ze stron.
W wyścigu Waszyngton-Pekin niezwykle istotne znaczenie odgrywa pozyskiwanie nowych sojuszników i partnerów handlowych. Poza kontynentem europejskim kluczowym polem rywalizacji stał się region Indo-Pacyfiku. W marcu 2021 roku odbył się szczyt Quadrilateral Security Dialogue (Quad) z udziałem USA, Indii, Japonii i Australii. Wymowny jest fakt, że inicjatywa podejmowana była już w 2007 roku, teraz jednak zagrożenie chińskie skłoniło cztery państwa do ponownej próby współpracy. Spotkanie co prawda nie miało wymiaru czysto polityczno-wojskowego, jednak każda ze stron określiła je mianem ,,historycznego”, podkreśliła wspólne cele i wyraziła chęć zacieśniania stosunków. Quad skoncentrować ma się na trzech wymiarach: produkcji szczepionek przeciw Covid-19, wymianie nowych technologii i przeciwdziałaniu zmianom klimatu. Państwa nie rezygnują jednak ze współpracy w zakresie ćwiczeń morskich, wywiadu i logistyki. Uczestnicy szczytu zaprosili do kooperacji także inne państwa, m.in. Francję, Kanadę czy Nową Zelandię, co pokazuje, że USA w obliczu chińskiego niebezpieczeństwa powoli wyzbywają się myślenia o jednobiegunowości, stawiając raczej na stopniowe budowanie wielu trwałych, partnerskich relacji.
Analiza potencjału obydwu mocarstw i ich ostatnich działań pokazuje, że starcie pomiędzy nimi rozgrywać się będzie w bardzo wielu wymiarach: politycznym, gospodarczym, technologicznym i militarnym. Wyścig ten rodzi wiele obaw, trudno będzie w nim bowiem zachować neutralność nawet mniej znaczącym graczom (Polska nie może tu liczyć na taryfę ulgową), jednak można spodziewać się, że zaowocuje on wielkimi osiągnięciami technologicznymi i pobudzeniem gospodarczego rozwoju całego świata. Należy pamiętać, że zarówno Pekin, jak i Waszyngton, pomimo swoich licznych problemów, będą w stanie jeszcze przez wiele lat toczyć wyrównaną walkę. Dzisiejsza sytuacja nie pozwala rozstrzygnąć, która ze stron ma większe szanse, by wyjść z tego zwycięsko. Trudno wyprowadzić jakikolwiek sylogizm na podstawie faktów, które zmieniają się teraz dynamicznie i nieprzewidywalnie. Warto jednak z uwagą śledzić te zmagania, bo to one rozstrzygną o nowym porządku świata.
Stanisław Mikusek