Niegodziwości wojny totalnej

          

Efekt bombardowań Kolonii w czasie II wojny światowej

W swoim eseju Monarchia a wojna Eryk von Kuehnelt-Leddihn słusznie zauważa, że „wojna jest katastrofą — jedną z wielu konsekwencji naszych niedoskonałości, spowodowanych grzechem pierworodnym”, a potem podaje, iż „wyeliminowanie lub przynajmniej ograniczenie wojny powinno być jednym z naszych celów”. Zarówno specyficzne podejście do wojny, jak i terroru jest i było charakterystyczne dla totalitaryzmów. Z kolei przynajmniej sam terror nie był jednoznacznie potępiany przez ludzi z czasów von Kuehnelt-Leddihna. Przywołuje on zjawisko jakim było to, że we francuskich podręcznikach w jego czasach można było przeczytać następujące zdanie: La terreur était terrible, mais grande (z fr.: terror był straszny, lecz wspaniały).

            Sama wojna totalna ma zdaniem Austriaka konkretną cezurę czasową. Autor wskazuje, że to permanentny pobór, od czasów rewolucji z roku 1789, sprawił radykalną zmianę natury wojny, pytanie jedynie czy każdej. Wydaje się, że to ta reforma powiększyła stopień kataklizmów niejednej wojny. Von Kuehnelt-Leddihn podkreślał w tym kontekście przesunięcie percepcji na cały kolektyw żołnierzy. Bardzo istotną zmianą było wzbudzanie niechęci, a nawet nienawiści wobec wrogów. Taki zabieg nie dotyczył jedynie żołnierzy. W dawnych czasach rycerze nie mieli problemów z oferowaniem swoich usług najpierw jednej, a po nieprzyjęciu propozycji – drugiej stronie zwaśnionego konfliktu. Przywołanie tego sposobu myślenia winno również dać współczesnemu człowiekowi do myślenia jak bardzo zmieniona została mentalność wielu ludzi szykujących się do wojen.

            Dla autora bardziej jednolite niż różnorodne etnicznie państwo jest podatniejsze na militaryzm, co zdaje się podkreślać operując zdaniem, iż „instytucje totalitarne wymagają językowej jednolitości”. Komentator eseju o którym mowa, jakim na łamach strony myslkonserwatywna.pl był Marcin Śrama, stwierdza, że „wojna zgodnie z XVIII-wiecznymi założeniami była sprawą książąt i ich żołnierzy a nie cywilów a zwłaszcza cywilów-obcokrajowców”. Jednak wojna w nowym wydaniu podług von Kuehnelt-Leddihna była już wojną narodów i ideologii. W miejsce zatargów władców rozpoczęto masowe konflikty. Od tamtej pory „całe narody stały się kolektywnie wrogami innych narodów”.

            Charakterystycznym dla podejścia totalnego było to, że „wojny z konieczności przyjęły nowe formy oraz inny charakter”. W nowym ujęciu „nie chodziło już jedynie o wymanewrowanie przeciwnika i wygranie bitew, ale (…) o zabicie możliwie największej liczby nieprzyjaciół, przez co działania wojenne nabrały charakteru eksterminacyjnego”. Co więcej autor wskazuje, że to oznaczenie całego narodu jako wroga sprawiło, że wojny były prowadzone przeciw cywilom. Komentator eseju zaznaczając, że w wojnach do czasów rewolucji uczestniczyli głównie żołnierze zawodowi lub najemnicy, stwierdza, że spośród najemników nikomu nie opłacało się prześladować cywili, gdyż z wyjątkami, to walka była szansą na dorobek czy awans społeczny. Warto jednak odnotować, że von Kuehnelt-Leddihn zaznacza, że w XVII wieku czy wcześniej, rabujący żołnierze stanowili wręcz plagę. Pytanie jednak czy obecne struktury wokół wojskowe i w samym wojsku temu bardziej nie sprzyjają.

            W komentarzu do tekstu von Kuehnelt-Ledhina czytamy, że  „krwawe wojny o charakterze totalnym oraz koncepcja zmuszania przeciwnika do bezwarunkowej kapitulacji są wytworem społeczeństwa demokratycznego opartego na zasadzie egalitaryzmu, gdyż w takim wywołanie wojny musi wiązać się z kampanią propagandową przekonującą społeczeństwo do słuszności sprawy, o którą rząd zamierza walczyć”. To zdanie wydaje się być bardzo daleko idące, jednak nie warto wykluczać go a priori. Podobnie z kolejnym zdaniem Śramy o tym, że w takiej sytuacji „niemożliwym staje się pokój na cywilizowanych warunkach niedyktowany chęcią upokorzenia przeciwnika”. Sama bezwarunkowa kapitulacja wydaje się być kluczem do odgadnięcia skąd taka brutalność w ostatnich wiekach. Tak jakby wszystko stawiano na jedną kartę. Ponadto zdaniem Kuehnelt-Leddihna: „Jednym z najgorszych rezultatów demokratyzacji wojen była — i jest nadal — trudność w zakończeniu wojny pokojem lub przynajmniej długim okresem spokoju (…) Powracający żołnierze, o ile walczyli po stronie zwycięskiej (…) Pragnęli więc «pokoju», który dałby ich krajowi maksymalne korzyści”. Jeżeli żołnierze faktycznie tak podchodziliby do wojny to jest to przecież podejście krótkowzroczne i przede wszystkim nieadekwatne względem wyższości jaką prezentuje pokój sam w sobie.

            Cel, jaki na każdy czas stawia von Kuehnelt-Leddihn, to zaprzestanie podejścia ideologicznego do wojny. Nie chodzi jedynie o polityków czy żołnierzy, lecz o każdego człowieka tworzącego dane społeczeństwo, i to nie tylko w czasie wojny. Kluczowym wydaje się tu po prostu na wskroś irracjonalne oznaczenie całego obcego narodu jako wroga. Zdaje się, że nawet proste zachowania ludności w danym narodzie, które budują nienawiść w ten sposób, mają również pośredni wpływ na żołnierzy dopuszczających się niegodziwości wobec członków innej wspólnoty.

Dominik W. Feliks